Ten weekend musiał w końcu nadejść. Po całym sezonie zmagań, zmian, przygód i akcji nadeszła pora na ostatnią rundę Oponeo MPRC 2018. Rundę kończącą pewien etap w życiu kierowców, organizatorów, kibiców, czy mechaników. Przyjechaliśmy na Motopark Tor Toruń gotowi do pracy oraz ciekawi jak potoczy się współzawodnictwo na torze. Podczas rundy debiutowała klasa SuperCars Lites, Maluchy zaliczały ostatnie starty w historii polskiego rallycrossu i odbywały się rundy Mistrzostw Litwy oraz Baltic Series Rallycross Cup. Jesteście ciekawi jak wyglądało to z naszej perspektywy?
Po przyjeździe, przygotowaniu sobie stanowisk pracy i odbiorze akredytacji medialnej ruszyliśmy na spacer po padoku. Park Maszyn został podzielony na odpowiednie strefy, zagraniczni kierowcy znajdowali się nieco z tyłu. Nie mogliśmy odpuścić okazji do obejrzenia aut, których nie oglądaliśmy jeszcze w tym sezonie. Już z daleka uśmiechała się do nas Łada 2105 należąca do Audriusa Pilipaviciusa.
To jednak nie wszystko! Parę kroków dalej naszym oczom ukazywały się takie auta jak Volkswagen Golf 2, czy Ford Escort MK2. Już niedługo będziecie mogli je obejrzeć w galerii z obu dwóch dni zmagań na naszej stronie. Po krótkim obchodzie wybiła godzina 10:45, tym samym – rozpoczęto przejazdy treningowe. Najlepiej w nich poradził sobie Marcin Gagacki jadący za kierownicą Volkswagena Polo. Fiesta, którą miał okazję pojechać podczas poprzedniej rundy wróciła do właściciela – Dariusza Topolewskiego. Zagraniczni kierowcy mieli wyraźne problemy z opanowaniem toruńskiego toru, co było widać już w treningach. Na szczęście z biegu na bieg radzili sobie coraz lepiej!
Do rywalizacji w klasie Fiatów 126p zgłosiło się 6 kierowców: Jacek Górniak, Jerzy Szynkiewicz, Mirosław Janduła, Kamil Stachowiak, Mariusz Szczepański, Arkadiusz Górniak. Nie zabrakło również baneru na trybunach z znanym hasłem ,,Mały Fiat przetrwa jeszcze 1000 lat!”. Fakty są jednak takie, że możemy już nigdy w historii nie zobaczyć maluszków walczących ze sobą na torze rallycrossowym. Pozostaną nam tylko zdjęcia i niesamowite wspomnienia. Zwolnijmy jednak na chwilę. Mistrzem Polski w tej klasie został Jacek Górniak, już podczas poprzedniej rundy. Wiadomo jednak, że każdy kierowca chce się pokazać jak najlepiej! Decydują o tym osobiste, indywidualne ambicje i założenia. Pierwszy dzień potwierdził jednak klasę Mistrza, który zdominował dwa biegi kwalifikacyjne.
Sytuacja zaczęła się zmieniać w niedzielę. W trzeciej kwalifikacji do głosu doszedł Mariusz Szczepański, niewiele gorszy był Kamil Stachowiak. Górniak musiał zadowolić się trzecim miejscem, co tylko podkręciło temperaturę rywalizacji! Okazję do tego miał w trakcie ostatniej, 4. kwalifikacji. Takiego zamieszania wśród kaszlaków już dawno nie widzieliśmy! Liczne kontakty, latające opony i zderzaki. Najlepiej w tym chaosie odnalazł się Jerzy Szynkiewicz. Z racji ograniczonej liczby kierowców zrezygnowano z półfinałowej przystawki. Na kibiców czekało danie główne – finał klasy 126p Cup czyli ostatni wyścig Maluszków w historii polskiego rallycrossu. Działo się naprawdę wiele! Może o tym świadczyć fakt, że dwóch kierowców – Mariusz Szczepański i Arkadiusz Górniak nie ukończyli wyścigu. Szczepański przed biegiem finałowym zajmował drugie miejsce! Swoją klasę potwierdził Mistrz Polski Rallycross 2019 Jacek Górniak, który przekroczył linię mety niespełna dwie sekundy przed Jerzym Szynkiewiczem. Reszta stawki była daleko w tyle.
Łukasz Grzybowski w trakcie poprzedniej rundy sięgnął po tytuł mistrzowski. Przyjechał jednak na ostatnią rundę, by pokazać swoją determinacje i potwierdzić wysoką klasę! Plan zrealizował w stu procentach! Pierwszy w kwalifikacjach, pierwszy w półfinale A, pierwszy w finale. Utrzymywanie tak wysokiego poziomu w wyrównanej klasie SC Cup to nielada wyczyn. Rywalizacja toczyła się zatem pomiędzy pozostałymi zawodnikami, których kusiły dwa wolne miejsca na pudle.
W pierwszej kwalifikacji najlepsze czasy poza Mistrzem uzyskali Szymon Jabłoński i Piotr Budzyński. Wyczynu tego nie powtórzyli w kolejnej kwalifikacji, gdzie lepszymi czasami mogli pochwalić się Mariusz Nowocień i Karol Dombrowicki. Sytuacja była zatem cały czas otwarta! W niedzielny klimat dobrze wjechali Budzyński i Wrzosek, osiągając drugi i trzeci rezultat w III Biegu Kwalifikacyjnym. Czwarta kwalifikacja stanowiła ostatnią szansę na wywalczenie sobie miejsca w półfinałach. Wykorzystali to między innymi Piotr Piętak i Karol Kołpak, którzy dzięki walecznej postawie stanęli do boju o finał. Półfinał B zwyciężył Szymon Jabłoński, który zakończył finał na drugim miejscu. Tym samym wywalczył wicemistrzostwo kraju w klasie SC Cup.
Historia podobna do klasy Seicento. Tytuł mistrzowski rozstrzygnięty już podczas poprzedniej rundy. Mistrz pojawił się jednak na ostatniej rundzie by dopełnić formalności. Nieprzyjemność oglądania tylnego zderzaka Łukasza Światowskiego mieli wszyscy jego rywale w każdym wyścigu. Względnie stabilną formę w kwalifikacjach prezentował również Igor Sokulski, któremu trzy razy udało się osiągnąć drugi rezultat. Sięgnął on również po zwycięstwo w półfinale B. Na brawa zasługuje także Paweł Konecki i Andrzej Skrzek – prezentowali wspaniały styl jazdy! Nietuzinkową elegancją wykazał się Kamil Wysocki #208, który po kontakcie z oponami (nad którymi służby techniczne kompletnie nie panowały) kontynuował jazdę z taśmami powiewającymi zawadiacko na wietrze.
Do walki w finale klasy RWD Cup stanęli Światowski, Sokulski, Konecki, Wysocki, Skrzek oraz Gigi. Kolejność z jaką przedstawiliśmy kierowców nie jest przypadkowa. Można jednak stwierdzić, że walka toczyła się w dwóch trzyosobowych grupach. Pierwsza trójka walczyła ze sobą o jak najlepsze miejsce na podium rundy, z kolei pozostali kierowcy również nie odpuszczali, doprowadzając do sporadycznych kontaktów pomiędzy swoimi samochodami. Jak już jednak wspominaliśmy – najlepszym wśród BMW E36 ponownie okazał się Łukasz Światowski! Z niecierpliwością czekamy na jego oficjalną decyzję w sprawie doboru klasy na przyszły sezon.
Melon czy Raczkowski, Wiśniewski czy Berdys to tylko dwa z wielu dylematów jakie stawiała przed nami walka w klasie SuperNational. Niedość, że nie było rozstrzygnięcia w klasie głównej to rywalizacja rozchodziła się również na klasy pojemnościowe. Dawało się to we znaki już w kwalifikacjach. Tak zaciętej walki i zdrowej, sportowej złośliwości nie widzieliśmy przez cały sezon. Warto było czekać! Pierwszą kwalifikacje zwyciężył Paweł Melon. Pojawiały się już wtedy głosy, że sprawy są pozamiatane. Innego zdania był jednak Radosław Raczkowski, któremu udało się zwyciężyć w drugiej kwalifikacji. Kierowcy mieli całą noc na analizę sytuacji i układanie taktyki na kolejny wyścig. Prawdziwe emocje rozpoczęły się jednak w niedzielę!
Do głosu doszedł bowiem Robert Mazurkiewicz! Nie oglądaliśmy go jeszcze w sezonie 2018 na torze dlatego mało kto spodziewał się tak fenomenalnego startu. Udało mu się zwyciężyć niedzielne kwalifikacje, czym wywalczył sobie drugie miejsce oraz P1 w półfinale B. Sytuacji nie zmarnował, sięgając po zwycięstwo również w biegu półfinałowym. Raczkowski nie odpuszczał, osiągał drugie czasówki w III i IV Biegu Kwalifikacyjnym. Tym sposobem wywalczył sobie P1 w półfinale A, które ostatecznie zapewniło mu miejsce start z P1 w finale. Paweł Melon pomimo błyskawicznych startów musiał zadowolić się trzecim miejscem po kwalifikacjach oraz trzecim miejscem w półfinale A. W ten sposób zapewnił sobie wjazd do wielkiego finału i (jak się później okazało) tytuł Mistrza Polski Rallycross w klasie SuperNational! Nie tak prędko!
Emocje w wyścigu finałowym były naprawdę niezwykłe. Momentami dochodziło do kontaktu pomiędzy trzema kierowcami. Po nawrotce na ostatnim okrążeniu Alan Wiśniewski poszedł va banque w walce z Pawłem Melonem. BMW M3 zatrzymało się na poboczu, natomiast Alan ruszył w bój za resztą stawki – niestety musiał zadowolić się czwartym miejscem. Łukasz Zoll kończył wyścig jako piąty. W finale zwyciężył Radosław Raczkowski, Rafał Berdys był drugi a Robert Mazurkiewicz trzeci. Pomimo wspaniałej postawy Raczkowskiego w debiutanckim sezonie, zakończył on rywalizację w Oponeo MPRC 2018 na drugim miejscu (mając tyle samo punktów co Paweł Melon cieszący się z tytułu).
Z napisaniem artykułu podsumowującego rundę zwlekaliśmy do poniedziałku. Zazwyczaj zdajemy Wam bieżącą relację, jeszcze w niedzielny wieczór. Chcieliśmy jednak podejść do sprawy na spokojnie. Ostatnia runda to masa emocji, które czasami potrafią zawładnąć nad człowiekiem. Dlaczego piszemy o tym akurat w części tekstu poświęconej autom w klasie SuperCars? Nie oszukujmy się. Każda osoba, która była na toruńskim torze doskonale zdaje sobie sprawę z tego o czym piszemy. Nie jesteśmy jednak głównym autorytetem moralnym ani rallycrossowym, wnioski pozostawiamy waszej ocenie. Tomasz Kuchar obronił tytuł już podczas poprzedniej rundy. Rywalizacja o drugie miejsce była jeszcze otwarta. Bój toczył się pomiędzy Marcinem Gagackim a Mikołajem Otto.
Kierowca Mitsubishi Lancera RX osiągnął najlepszy czas w trakcie pierwszego biegu kwalifikacyjnego. Ekipa Oponeo siedziała mu jednak na zderzaku! Marcin Gagacki był drugi, tracąc do swojego rywala zaledwie jedną sekundę. W trakcie drugiego biegu kwalifikacyjnego zawodnicy mocno walczyli pomiędzy sobą. Doszło między innymi do kontaktu pomiędzy Otto a Topolewskim. Efekt? Kara 25 sekund. Nie, to nie jest żart z naszej strony. To czy kierowca faktycznie zawinił pozostaje sprawą sporną. Naszym zdaniem Mikołaj Otto zasłużył na karę. Ale nie 25 sekund! Z resztą… dlaczego akurat 25 sekund? Podobno sędziowie uznali, że właśnie tyle stracił Topolewski. Zgodnie z tą profetyczną wizją byłby na mecie 4 sekundy przed Gagackim…Tabela z wynikami daje do myślenia.
Do rywalizacji w niedzielnych kwalifikacjach powrócili wszyscy kierowcy, czyli cała ósemka! Niezaprzeczalnie podczas III i IV Biegu Kwalifikacyjnego najlepszy był Marcin Gagacki! Prezentował się on naprawdę niesamowicie, nie zostawiając na rywalach suchej nitki. Swoją klasę potwierdził zwyciężając w Półfinale A nad Otto, Bilskim i Osmańskim. Wszystko wskazywało na to, że idzie po zwycięstwo tej rundy. W drugim półfinale najlepszy okazał się Dariusz Topolewski. Linię mety pokonywali za nim kolejno Maciej Cywiński, Mateusz Ludwiczak i Maciej Palczewski. Tym samym doszliśmy do finału. Maciej Cywiński i Marcin Bilski nie ukończyli ostatniego wyścigu. Miejsca na podium nie starczyło zatem tylko na jednego! Jesteście ciekawi którego? Marcina Gagackiego, który doznał uszkodzenia półosi. Trzeci na linii zameldował się Mateusz Ludwiczak. Bój toczył się pomiędzy Otto a Topolewskim (ponownie). Jedno trzeba napisać. Nie widać tego na oficjalnej stronie z wynikami ale pierwszy linię mety przekroczył Mikołaj Otto. Na oficjalnych stronach nie zostały zamieszczone żadne jego wypowiedzi, nie ma na stronie z wynikami żadnego oznaczenia w tym zakresie. Mikołaj Otto pokonał konkurencję o 4,9 sekundy pomimo gorszego pola startowego! Za kontakt z Fiestą WRX otrzymał karę 5 sekund. Efekt? Widzicie na poniższej grafice.
Marcin Gagacki kończy sezon na drugim miejscu z 134 punktami. Mikołaj Otto na trzecim miejscu z 130 punktami. Pozostawiamy Wam to do indywidualnej analizy. Dariusz Topolewski kończy ostatnią rundę na pierwszym miejscu ale poza podium w klasyfikacji sezonu. Mamy nadzieję, że do gali w listopadzie Otto nie dostanie już żadnej kary. 🙂
Posłowie
Mieszane uczucia, skrajnie mieszane uczucia. Z jednej strony masa emocji, ostatnia runda sezonu 2018, pożegnanie Maluchów, start nowej klasy, zagraniczne gwiazdy… a z drugiej strony opony latające po torze, popsuta barierka przy drugim zakręcie, absurdalne kary. Przyjeżdżaliśmy na zawody z pasją, chęciami, zainteresowaniem. Po raz pierwszy, podczas minionej niedzieli spotkaliśmy się z takim negatywnym nastawieniem wśród niektórych sędziów, czy osób z biura prasowego. Nam również jest przykro, że sezon się skończył ale to nie jest usprawiedliwienie dla chamskiego zachowania. Wydanie kamizelki nie powinno przypominać rytualnego piania koguta, walczącego o pozycje w zagrodzie pełnej kur. Już niedługo pojawi się materiał wideo z rundy oraz osobny post podsumowujący cały sezon – a nie tylko finałową rundę.
#WeAreRallycross
DON PABLO